Grupa Oto:     Bolesławiec Legnica Środa Śl. WielkaWyspa Wrocław Powiat Wrocławski Nieruchomości Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Bolesławiec
Dziki Zachód

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
W maju 1945 roku obleczone świeżą zielenią podbolesławieckie pola nadal przecinały opustoszałe transzeje, a w okolicznych lasach tu i ówdzie leżały jeszcze zwłoki poległych, ukryte wśród odrastających pędów roślin. W nasączonej krwią ziemi czyhały miny i inne, groźne pozostałości wojenne.
 Dziki Zachód

 Dziki Zachód
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć. Dziki Zachód
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć. Dziki Zachód
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Dla ocalonych Polek i Polaków, powracających przez Dolny Śląsk do umęczonej Ojczyzny z pracy przymusowej w Niemczech, zrujnowany Bolesławiec stanowił tylko punkt etapowy, chociaż niektórzy zdecydowali się pozostać w nim na dłużej. Uchodząca wcześniej przed Armią Sowiecką spanikowana niemiecka ludność wczorajszego Bunzlau także nieśmiało powracała do swoich domów, zapewne nic nie wiedząc o przygotowywanych przez zwycięskie mocarstwa zmianach terytorialnych. Niestety – szybko pojawili się też zwyczajni szabrownicy i złodzieje, poszukujących łatwego łupu i cennych przedmiotów, które można było wywieźć i spieniężyć.

21 lipca 1945 roku pierwszy polski burmistrz miasta, Bolesław Kubik, wraz z kilkoma pracownikami Zarządu Miejskiego postanowił wesprzeć żniwiarzy, sprzątających pola w podmiejskim gospodarstwie rolnym. Na dziedzińcu owego majątku doszło do wybuchu, w jego wyniku ciężko zraniony Kubik zmarł następnego dnia w rosyjskim szpitalu. Kolejnym burmistrzem został Mieczysław Żojdź.

W mieście i ościennych powiatach stan bezpieczeństwa nie ulegał poprawie, ale wręcz pogarszał się każdego dnia. Im dalej na zachód od Wrocławia - tym gorzej było z upragnioną normalizacją…

W ciemnych zaułkach zrujnowanego grodu dochodziło nocami do postrzeleń i zabójstw, sprawcy tych czynów pozostawali zwykle nieuchwytni. Zarząd Miejski w porozumieniu z Pełnomocnikiem Rządu i Powiatową Komendą Milicji Obywatelskiej oraz Wojenną Komendą Miasta zarządził więc z dniem 19 lipca 1945 roku godzinę policyjną, obowiązującą od godziny 22.00 do 5.00 rano. Wyjątkowo zezwalano jedynie na urządzanie w ściśle określonym czasie zabaw i podobnych imprez.

We wrześniu 1945 roku odnotowano pojawienie się w okolicy band, rozpoznanych jako grupy złożone z niedobitków Wehrmachtu, wspieranych przez członków miejscowej, doskonale znającej teren ludności niemieckiej.

Niezwykle groźnymi, bowiem wykorzystującymi podczas napadów mundury wojskowe i świetnie uzbrojonymi przestępcami, działającymi wyjątkowo brutalnie i bezwzględnie, byli dezerterzy zarówno z Wojska Polskiego jak i Armii Sowieckiej.

Okoliczne lasy, a w nich opuszczone gajówki i inne zagubione w borach kryjówki stosunkowo długo pozwalały bandytom na uprawianie zbrodniczego procederu. Ich ofiarami padali zarówno polscy osadnicy - jak i ciągle pozostająca w mieście ludność niemiecka.

Jeszcze w roku 1947 polscy leśnicy, dokonujący inwentaryzacji podległych im obszarów w okolicach Czernej, widzieli grupę częściowo umundurowanych i uzbrojonych ludzi. Do mrożącego krew w żyłach incydentu doszło opodal murowanej wieży przeciwpożarowej. U jej podnóża, przy ruinach leśniczówki „Jagdschloss”, Polacy znaleźli zwłoki przebitego bagnetem niemieckiego gajowego, przykryte plamiastą celtą namiotową.

Dostrzeżeni już z daleka maruderzy nie próbowali do leśników się zbliżyć, szybko zniknęli w kniei. Wzmocniony wojskowy patrol, który po zgłoszeniu obecności dziwnej grupy w trybie alarmowym udał się na wskazane miejsce, nie zastał już tam nikogo. Wiele lat po wojnie w murszejących resztkach leśnego gospodarstwa, odległego o kilka kilometrów od wspomnianej wieży, odkryto szkielet człowieka, pozbawiony czaszki.

Według polskich dokumentów śledczych w połowie maja 1945 roku byli funkcjonariusze policji niemieckiej powołali organizację „Freies Deutschland”. Przywódcą bolesławieckiej komórki owych „Wolnych Niemiec” był inżynier Alfred Kühne, jeszcze niedawno kapitan Luftwaffe, odznaczony między innymi Krzyżem Żelaznym II Klasy za zorganizowanie na terenie Holandii tzw. V Kolumny. Wykorzystując trudną sytuację odradzającej się polskiej administracji zaproponował zarządowi swoje inżynierskie usługi, uczestnicząc następnie w uruchomieniu elektrowni i wodociągów.

Organizując grupy robocze pozyskiwał wśród Niemców nowych członków grupy, popełniającej następnie pod jego przywództwem akty sabotażu. Po aresztowaniu Kühnego i jego podwładnych Wojskowy Sąd Rejonowy we Wrocławiu skazał ujętych na kary śmierci i wieloletniego więzienia.

Wiarygodność dokonań ówczesnej polskiej bezpieki bywa jednak kontestowana – ile było w nich rzetelnych osiągnięć, a ile dobrze wyglądającej w raportach do władz zwierzchnich fikcji…


Zdzisław Abramowicz



www.WielkaWyspa.pl © 2007 - 2025 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl