Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wielka Wyspa
Wyspa traci największą przychodnię

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
W trudnej sytuacji znalazła „Przychodnia na Biskupinie” przy ul. Olszewskiego. To największa w dzielnicy wielospecjalistyczna placówka. Od września pacjenci będą mogli korzystać z jej świadczeń, refundowanych przez NFZ, w bardzo ograniczonym zakresie. Setki z nich stracą w ogóle taką możliwość. Będą zmuszeni szukać gdzie indziej albo płacić. A wszystko przez utratę kontraktów, do której doszło na skutek nowych konkursów, właśnie rozstrzygniętych przez Fundusz.
Wyspa traci największą przychodnię

Wyspa traci największą przychodnię
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Rocznie z refundowanej pomocy specjalistów przychodni korzysta ok. 30 tysięcy pacjentów, głównie mieszkańców Biskupina.

- Przychodnia działa w tym miejscu od 1962 roku, ale jej sytuacja nigdy nie była tak zła – mówi zastępca kierownika przychodni, dr Anna Guszpit. – Jeszcze dziesięć lat temu działało u nas 13 specjalistycznych poradni. Fundusz stopniowo ograniczał nam kontrakty, po kolei nie zawierając z nami umów na chirurgię dziecięcą, alergologiczną, urologiczną, diabetologiczną, rehabilitacyjną. Od września tracimy kolejne.

Tym razem ofiarami NFZ padły poradnie chirurgii ogólnej, ginekologiczno-położnicza, neurologiczna i reumatologiczna. Wiąże się to z radykalną redukcją zatrudnienia, pracę tracą m.in. lekarze specjaliści, w tym ci znani swoim pacjentów od wielu lat.

Problem powstał po rozstrzygnięciu konkursu na poradnie specjalistyczne, który dolnośląski NFZ ogłosił w nagłym trybie w marcu. NFZ rozwiązał wtedy wszystkie umowy na specjalistykę ambulatoryjną, mimo że miały one obowiązywać do końca roku. Szefowa dolnośląskiego oddziału, Wioletta Niemiec, tłumaczyła taką decyzję licznymi nieprawidłowościami w jakości usług, koniecznością kontroli wszystkich podmiotów, oczywiście dla dobra pacjenta. Pracownicy NFZ sprawdzili prawie 3 tysiące poradni w całym regionie. Ważny był dla nich sprzęt, wyposażenie i ogólnie warunki przyjmowania pacjentów, a także zatrudnienie lekarzy specjalistów i ich czas pracy. Problem w tym, że specjaliści I stopnia w ogóle nie byli brani pod uwagę. Tak, jakby wieloletnie nieraz doświadczenie i wiedza tych lekarzy w najmniejszym stopniu się nie liczyła. W efekcie obecnie zakończonych konkursów, w całym województwie kontrakty straciło blisko 650 poradni.

Problemem zajął się samorząd lekarski, który uważa, że NFZ dyskryminuje lekarzy z „jedynką”, łamiąc zasady równego traktowania świadczeniodawców i wolnej konkurencji.

- Z naszej analizy wynika, że właśnie brak specjalistów II stopnia był głównym powodem odrzucania ofert – mówi Jacek Chodorski, sekretarz Dolnośląskiej Rady Lekarskiej. – Większość poradni spełniała wszystkie ostre kryteria wymagane przez NFZ, ale decydujące było to, że zatrudniają lekarzy z I stopniem specjalizacji. Dochodziło przy tym do kuriozalnych sytuacji, np. wybrania oferty specjalisty, deklarującego 72 godziny pracy tygodniowo. Przecież to nierealne! A jednak dla NFZ wiarygodne i skutkujące odrzuceniem oferty innego specjalisty. Sednem problemu jest jednak to, że lekarze z „jedynką” mają według wszelkich przepisów pełne prawo wykonywania zawodu, a NFZ w sposób ewidentny je narusza.

Samorząd lekarski protestował już na etapie rozwiązywania umów na ambulatoryjnej opieki specjalistycznej. Jego zdaniem, popartym opiniami prawników, odbyło się to z naruszeniem prawa cywilnego i zasad uczciwej konkurencji. Protestem DRL nikt się nie przejął, ale samorząd postanowił dokładniej przyjrzeć się postępowaniu konkursowemu i jego efektom. Zbierał informacje z całego regionu i otrzymał dziesiątki alarmujących sygnałów, że w trakcie całej procedury doszło do wielu nieprawidłowości.

DRL zarzuca DOW NFZ nierówne traktowanie oferentów zarówno na etapie kontroli, jak i podczas negocjacji. W jednych poradniach kontrola była pobieżna, by nie powiedzieć: fikcyjna, w innych niezwykle sumienna. Samorząd ma sygnały o oburzających i patologicznych sytuacjach, gdy niektórym sugerowano obniżenie ceny w celu poprawy miejsca w rankingu, a innym nie. Lekarze skarżą się, że podczas negocjacji, które niektórzy wręcz nazywają farsą, zostali świadomie wprowadzani w błąd. Zdaniem DRL niejawny i niejasny był także sposób przyznawania limitów punktowych.

Takie opinie potwierdza także wiceszefowa Przychodni na Biskupie:

- Sprawdzano nas bardzo skrupulatnie, kontrolerzy odkręcali nawet kurki z wodą – opowiada dr Guszpit. – Nie mam nic przeciwko takiej sumienności, ale tylko wówczas gdy wszyscy są traktowani równo i gdy ma ona rzeczywiście służyć dbałości o jakość usług. Naprawdę nie wiemy, jakie konkretnie zastrzeżenia ma do nas NFZ. Spełniamy wszystkie kryteria, mamy dobrze wyposażone gabinety, latami inwestowaliśmy w nowoczesny sprzęt. Tymczasem NFZ tak samo ocenia poradnie, będące właścicielami aparatury, jak te, które jej nie mają i badania zlecają innym. Najgorsze jest to, że nie ma nawet szans, by się dowiedzieć, dlaczego nie podpisano z nami umów. Ta część postępowania konkursowego jest tajna nawet dla nas. Mam jednak głębokie przekonanie, że nie odbyło się to tak, jak powinno.

Najbardziej rażącym w opinii pani doktor przykładem jest odrzucenie oferty poradni reumatologicznej, gdzie akurat nie było problemu z lekarzem, bo ma on II stopień specjalizacji i jest do dyspozycji pacjentów w stu procentach deklarowanego czasu pracy.

- My nie dostaliśmy kontraktu, chociaż mamy odpowiedniego specjalistę, aparat RTG i podjazd dla niepełnosprawnych – wylicza lekarka. – Ale inna poradnia na osiedlu podpisała umowę, mimo że korzysta z naszego RTG, a pacjenci muszą w drodze do niej pokonać kilkanaście schodów! Gdzie tu logika i o co tu chodzi? Dodam, że wśród pacjentów korzystających z porad naszego reumatologa dominują osoby starsze, często poruszające się o kulach. Kiedy przekazujemy im informację, gdzie teraz mają najbliżej specjalistę, pytają: „A jak ja tam wejdę?”

O szczegółach dotyczących konkretnych poradni w NFZ się nie dowiemy, skoro nawet dla strony postępowania konkursowego są one niejawne (co zresztą jest sytuacją kuriozalną, bo nawet przestępcy mają wgląd w akta swoich spraw). Fundusz zawsze tłumaczy się jednakowo: wybrali najlepszych, pacjenci tylko na tym zyskają. Dolnośląski Oddział Wojewódzki NFZ chwali się, że wartość nowych kontraktów w poradniach specjalistycznych na Dolnym Śląsku od 1 września do 31 grudnia br. wynosi 129 mln zł, czyli 8 mln więcej w porównaniu do wartości rozwiązanych umów. Umożliwiło to zakontraktowanie o 100 tysięcy więcej porad u specjalistów. Dodatkowo wydłużył się średni czas pracy poradni z 29,5 godzin do 32 godzin w tygodniu. To niewątpliwe korzyści, ale tylko wtedy, gdy patrzy się wyłącznie na liczby. Z licznych sygnałów od lekarzy wynika, że nie musi się to przełożyć na profity dla pacjentów. Zapisani w kolejki do specjalistów poradni, które straciły kontrakty, będą teraz musieli odczekać swoje gdzie indziej. W małych ośrodkach zdarzają się sytuacje, gdy z dwóch specjalistycznych poradni z umową z NFZ pozostała jedna, zatem prawo pacjenta do wyboru lekarza stało się fikcją.

Przychodnia na Biskupinie w nowej odsłonie będzie miała kontrakty tylko na cztery poradnie: ortopedyczną, laryngologiczną, dermatologiczną i okulistyczną. W przypadku tej ostatniej pacjentom także będzie trudniej dostać się do specjalisty, ponieważ kontrakt został okrojony o dwie trzecie.

- To będzie tragedia – komentuje Ewa Sicińska, mieszkanka ul. Bacciarellego. – Przychodnia przy Olszewskiego była tu „od zawsze”, to jedyne miejsce na Biskupinie, gdzie można było zrobić wszystkie badania kompleksowo, nie czekając miesiącami w kolejce i skorzystać z pomocy wielu kilku specjalistów bez jeżdżenia po całym mieście.

Pani Ewa wielokrotnie była pacjentką tutejszego chirurga, ortopedy i okulisty, a swoją 87-letnią mamę z pobliskiego Sępolna przyprowadza do reumatologa. Nie wyobraża sobie poszukiwania teraz innych lekarzy, a prawdopodobną likwidację poradni reumatologicznej określa jako „niepojętą”.

Na domiar złego NFZ informuje, że niezgodna z prawem jest „odmowa rejestracji w dniu zgłoszenia pacjenta w placówce tj. nie wyznaczanie kolejnego terminu w planie leczenia lub terminu na liście oczekujących z uwagi na np. „wyczerpanie kontraktu” na bieżący rok i brak aktualnie podpisanej umowy na rok następny”. Co to znaczy? Pacjent zostanie zarejestrowany do specjalisty, przyjdzie w określonym terminie i dowie się, że nie zostanie przyjęty. Kto pojmie logikę takiej procedury? Za to łatwo wyobrazić sobie awantury, do jakich siłą rzeczy dojdzie w przychodniach.

Kierownictwo Przychodni na Biskupinie odwołało się od krzywdzących – jego zdaniem – decyzji NFZ, ale realistycznie ocenia szansę na ich zmianę jako żadne. Z tego, co obserwuje na stronie WWW Funduszu, wynika, że wszystkie odwołania rozpatrywane są negatywnie.

- Uzasadnienie w każdym przypadku jest identyczne, pisane według jednego schematu – dodaje dr Guszpit. - Żadnego przekonującego argumentu, same ogólniki.

O swoich problemach przychodnia zawiadomiła też władze Wrocławia, które wprawdzie nie mają żadnego wpływu na działanie NFZ, ale to do miasta należy budynek placówki i ustalanie stawek czynszu. W obecnej sytuacji trudno będzie utrzymać budynek.

Dolnośląska Rada Lekarska, wystąpiła z prośbą o interwencję w sprawie całego konkursu do ministra zdrowia, UOKiK oraz prezesa NFZ. Jeśli nawet ktokolwiek rzeczywiście uważnie przyjrzy się wszystkim zarzutom, to zapewne będzie to trwało miesiącami. Tymczasem wielu chorych, w tym także z Biskupina, musi zapomnieć o opiece swojego lekarza, którego od lat darzyło zaufaniem.


A.G.



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl