Wszystkiemu winne są zmiany w komercyjnej firmie, która w 2008 roku podpisała umowę z Polskim Czerwonym Krzyżem umowę. Przez pewien czas firma dostarczała rzeczy do PCK, które rozdawano potrzebującym. Potem nastąpił jednak rozłam i kontenerów nie miał, kto opróżniać. Ciekawostką jest, że w 2008 roku dary eksportowano do krajów afrykańskich. Te w gorszym stanie przerabiano, a materiał wysyłano do Indii, gdzie służył do tkania dywanów.
- Na wielu pojemnikach jest znaczek PCK. Myślałem, że ciuchy trafiają do bezdomnych. Chodzą pogłoski, że prywatna firma sprzedawała je też lumpeksom – mówił oburzony Wacław Melski z ulicy Spółdzielczej.
Porozrzucane rzeczy leżały w tym miejscu parę tygodni. Drugie zdjęcie zrobiliśmy parę dni temu.