Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wielka Wyspa
Wiata – kolejna odsłona

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Tekst o wiacie na Wyspie Opatowickiej zamieszczony w ostatnim wydaniu Wielkiej Wyspy wzbudził spore zainteresowanie mieszkańców.
Wiata – kolejna odsłona
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Wiata – kolejna odsłona
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Wiata – kolejna odsłona
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

W artykule zastanawialiśmy się - kto postawił tajemniczą budowlę, kiedy i po co? W niemieckich dokumentach nie ma o niej żadnej wzmianki, jednak według historyków istnieje kilka wskazówek, że wiatę zbudowano jeszcze przed wojną. Tymczasem napisał do naszej redakcji dr Andrzej Krupski przekazując informację, która rzuca nowe światło na pochodzenie wiaty. Okazuje się, że budowla ta jest dziełem powojennych budowniczych. Zapraszamy do lektury listu pana Andrzeja.

Z wielkim - jak zawsze – zainteresowaniem przeczytałem kolejny numer „Wielkiej Wyspy” i myślę, że mógłbym po części wyjaśnić tajemnicę wiaty na Wyspie Opatowickiej.

Przy okazji warto dodać przede wszystkim, iż do dziś my, „starzy” mieszkańcy Biskupina używamy nazwy Wyspa Miłości (ale to już temat na osobną historię).

Wydaje się że nic dziwnego, iż na dawnych niemieckich mapach i planach, zawsze niezwykle precyzyjnych, nie ma obrazu wiaty z Wyspy Opatowickiej, gdyż... według mojej pamięci wiatę budowano w czasach PRL-u, dopiero w latach 60-tych, nawet chyba w drugiej połowie tychże lat jako element znacznie szerszych działań i zamierzeń – powiedzmy – rekreacyjnych, o czym poniżej. A pamiętam budowę i nasze, młodzieńcze z niej „korzystanie” – przeprawialiśmy się na wyspę starym Jazem Opatowickim, wtedy wąziutkim i bardzo niebezpiecznym do przejścia lub łódką tzw. bączkiem, udostępnianym nam przez pracowników pogłębiarki pracującej wtedy na Odrze, przy czubku wyspy. Na jednej ze ścian budowanej wiaty zamontowany był budowlany dźwig w formie platformy, którym to podnośnikiem woziliśmy się, aż do momentu gdy wszystko to urwało się raz i zakończyło tylko – na szczęście – bolesnym potłuczeniem kolegi.

A cała wiata miała być uzupełnieniem i dodatkiem do większego planu – przy brzegu Wyspy zbudowano prowizoryczny pomost, do którego dobijał statek płynący od Mostu Zwierzynieckiego, wysadzał pasażerów, którzy mieli „balować” pod wiatą, oglądać jakieś występy czy koncerty a następnym rejsem następowała zmiana uczestników i „balowiczów”. Co więcej, od strony Biskupina, na przedłużeniu ulicy Wojtkiewicza, a więc vis a vis Wyspy, na alejce już w parku oraz dalej, już za wałem postawiono szereg latarni, aż do samego brzegu rzeki od strony Biskupina i stąd na Wyspę miał kursować tramwaj wodny (nie pamiętam, czy już wtedy była to „Kaczuszka”). Niestety, cały plan trwał miesiąc, może dwa – latarnie zostały rozbite i zniszczone, i kursy Biskupin - Wielka Wyspa bardzo prędko się skończyły. Ale wiata na Wyspie pozostała, coraz bardziej brudzona, pomazana ówczesnymi graffiti i niszczejąca. Mieszkańcy Biskupina o wiele bardziej cenili sobie możliwość odpoczynku i rekreacji po tej stronie rzeki, nad brzegiem. Niestety.... i tu już pytanie i prośba do Redakcji, także w uzupełnieniu obszernego listu p. Krystyny Jurkiewicz pomieszczonego w ostatnim Waszym numerze.: kto zarządza i kto odpowiada, i kto wreszcie zrobi porządek wzdłuż brzegi rzeki od jazu Opatowickiego do ZOO ? Wszak jeżeli ktoś zupełnie obcy spojrzy z wału na południe, to nawet nie zorientuje się, że w odległości 70-80 metrów płynie druga co do wielkości rzeka w Polsce – Odra!!! Teren od wału do brzegu rzeki woła o pomstę do nieba - chaszcze, zarośla, małe (już) laski i drzewa. Gdzie te czasy, gdy nad brzegiem można było rozstawić leżak, położyć koc, urządzić grilla itp?

Przykro to mówić, ale dawni mieszkańcy Bischofswalde potrafili o to zadbać niezwykle umiejętnie! Kilkanaście lat temu w moim domu pojawił się syn pierwszego właściciela i budowniczego domu, w którym mieszkam od 1946 roku. Jego trzydniowy pobyt, wiele godzin wspólnie przegadanych o dawnym Bischofswalde i obecnym Biskupinie, między innymi także o jego młodzieńczych zabawach nad Odrą, zakończyło się lakonicznym, ale jakże „umocowanym” historycznie stwierdzeniem: „ja jestem Breslauer, a ty wrocławianin”, ten jeden dom jest i jego i moim domem rodzinnym. Ale to już temat na inną opowieść i oczywiście dotyczącą prawie wszystkich domów w naszej dzielnicy, nie tylko tych które stoją przy ulicy Braci Gierymskich czyli Nixenweg (ulicy Wróżek).

A wracając do „tajemniczej wiaty” - zapewne można by odnaleźć jakieś informacje w dawnych rocznikach „Słowa Polskiego” czy „Gazety Robotniczej” z lat 60-tych, ale bardziej sprecyzować tych lat nie potrafię.

Z poważaniem

dr Andrzej Krupski


red.



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl