Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wielka Wyspa
Gra stulecia na Biskupinie

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
W nieistniejącej dziś już willi von Opelnów na Biskupinie doszło przed wojną do rozgrywki określanej później jako Gra Stulecia. Niewątpliwie była to jedna z najbardziej spektakularnych rozgrywek karcianych w przedwojennym świecie. Nie tylko licytowano ogromne sumy pieniędzy - swoją grę prowadziły również wywiady przynajmniej dwóch państw.
Gra stulecia na Biskupinie
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Gra stulecia na Biskupinie
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

W 1931 roku Partia Narodowo Socjalistyczna była już potężną i liczącą się organizacją polityczną w Niemczech. Do pełnego sukcesu brakowało jej jednak całkowitego przejęcia władzy i oficjalnego wprowadzenia nazistowskiej doktryny w życie. Poplecznicy Adolfa Hitlera wiedzieli już, że istnieje duża szansa na odniesienie sukcesu podczas następnych wyborów w 1933 roku, a co za tym idzie podporządkowania sobie całego obszaru politycznego Niemiec. Naziści wyciągnęli już bowiem naukę z dwóch nieudanych przewrotów politycznych. Pierwszy zorganizowali w 1920 roku skrajni prawicowcy z Wolfgangiem Kappem na czele, który ogłosił się nawet kanclerzem, zmuszając demokratyczny rząd do ucieczki. Pucz jednak nie udał się, a spiskowcy uciekli do Szwecji. Trzy lata później Adolf Hitler chciał również przejąć władzę siłą, ogłosił upadek republiki, zorganizował demonstracje – ta próba również się nie powiodła, a lidera nazistów Trybunał w Monachium skazał na 5 lat więzienia w fortecy w Landsbergu. Tam właśnie powstało Mein Kampf, a przyszły fuhrer miał sporo czasu na obmyślenie nowej strategii. Dzięki tym przemyśleniom NSDAP udało się wykorzystać legalne formy dojścia do władzy, co zakończyło się sukcesem w 1933 roku. Jednak legalne, nie oznaczało uczciwe. Jednym z najbardziej skutecznych sposobów na zyskiwanie wpływów było odpowiednie wydawanie bardzo dużych sum pieniędzy. Chodziło głównie o przekupstwa wysokich urzędników, ale nie tylko. Naziści musieli mieć też sporo funduszy na organizowanie potężnych wieców, spektakularnych imprez na stadionach, drukowania setek tysięcy broszur i funkcjonowanie rozrastającej się Partii Narodowo Socjalistycznej. Podczas pozyskiwania pieniędzy imali się różnych sposobów – jeden z nich miał być najbardziej spektakularnym i oryginalnym pomysłem aryjskiej rasy panów. Wpadł na niego szeregowy członek nazistowskiej partii Ludwig Bamberg. Jego pomysł pewnie nigdy nie ujrzałby światła dziennego, gdyby nie przypadek. Pod koniec 1930 roku Hitler przyjechał na wiec do Breslau, żeby wygłosić przemówienie i zagrzewać członków partii do jeszcze większej żarliwości we wcielaniu w życie nazistowskich idei. Do lidera szeregowi członkowie partii nie mieli dostępu, Hitler jeździł z dość silną obstawą obawiając się zamachów na swoje życie. Po zakończeniu wiecu, gdy wraz ze swoimi zaufanymi ludźmi szykował się do odjazdu, w podjeżdżającym samochodzie z ogromnym hukiem pękła chłodnica. Jego ochroniarze gdzieś się zapodziali, a Ludwog Bamberg był akurat w pobliżu. Słysząc huk, myśląc, że to kolejny zamach na wodza, Bamberg rzucił się w kierunku Hitlera, próbując zasłonić go własnym ciałem. O mało sam nie stracił życia, naziści pomyśleli w pierwszej chwili, że Bamberg jest zamachowcem. Po chwili sytuacja została opanowana, a wierny obrońca okazał się jeszcze raz pomocny. Oddał Hitlerowi i jego świcie swój samochód, którym przyjechał na wiec, a w nagrodę został zaproszony na krótką przejażdżkę z przyszłym fuhrerem. Ludwig Bamberg od razu wyczuł, że dostał właśnie znakomitą szansę na pchnięcie do przodu swojej politycznej kariery. Opowiedział w samochodzie Hitlerowi o pomyśle przysporzenia partii niewyobrażalnej wręcz sumy pieniędzy. I to na dodatek dolarów, dzięki którym naziści mogliby prowadzić działalność w całej Europie, a także w Stanach Zjednoczonych. Tak rozpoczęły się przygotowania do Gry Stulecia, do której doszło na Wielkie Wyspie, a dokładnie w willi von Opelnów na Biskupinie. Gry, której uczestnikami byli ówcześni światowi milionerzy i hazardziści zarazem oraz... polski wywiad.

Naziści zacierają ręce

Pomysł był wręcz genialny w swojej prostocie. Chodziło o to, żeby miliony dolarów... wygrać w pokerowej rozgrywce. Hitler nie od razu jednak zaakceptował ten pomysł. Był pewny swojej pozycji oraz siły partii. Nie przepadała za różnego rodzaju machinacjami finansowymi i oszustwami – zbytnio kojarzyło mu się to z wyobrażeniem żydowskich interesów. Bamberg jednak przedstawił gotowy plan z uwzględnieniem wszystkich szczegółów – myślał bowiem nad tym już od kilku lat, brakowało mu jedynie pieniędzy na "zainwestowanie" w grę. Być może Hitler nie chciał od razu przekreślać planów zapalonego nazisty, szczególnie, że ten dopiero co wykazał się ogromną lojalnością, próbując ratować mu życie i oddając swój samochód. Być może był jeszcze rozstrojony nagłym zamieszaniem podczas wyjścia z wiecu. Zapewnił, że sprawą przekaże swojemu przyjacielowi Geringowi, którego kontakty i operatywność w różnych półświatkach okazywały się wiele razy przydatne interesom partii. Kilka dni później Gering skontaktował się z Bambergiem, przystał na pomysł, polecił mieszkańcowi Breslau wszystko zorganizować, a jako swojego przedstawiciela i pełnomocnika wysłał Kurta Schlebinga – nazistę, który u boku Geringa zbił już dość pokaźny majątek na handlowaniu dziełami sztuki. Miał być odpowiedzialny za finansowanie całej operacji, a dzięki swoim międzynarodowym kontaktom zamienić część majątku NSDAP na dolary, które miały być środkiem płatniczym podczas rozgrywki. Oczywiście dokładał do puli też swoją część, podobnie jak Gering, licząc na odpowiednie pomnożenie majątku podczas wygranej. O tym, że wygrana jest pewna jak w banku wszyscy naziści, z Hitlerem włącznie, byli przekonani dzięki zapewnieniom Bamberga.

Plan

Na czym tak naprawdę polegał plan Bamberga? Na tym, żeby do pokerowej rozgrywki zaprosić największych milionerów i hazardzistów ówczesnego świata i... wygrać z nimi! Proste, prawda? Był tylko jeden problem, a w zasadzie cała masa problemów. Po pierwsze – jak jakiś przeciętny zjadacz niemieckiego chleba z Breslau był w stanie zaprosić do gry milionerów, których nawet w życiu na oczy nie widział? W tej kwestii Bambergowi pomogła jego przeszłość i kontakty, z okresu gdy w latach 20-tych prowadził dość rozrywkowe życie we Francji i Wielkiej Brytanii. Imał się tam różnych zajęć, najczęściej polegających na wyłudzeniach, oszustwach, kradzieżach czy szantażach. W ramach swojej działalności zarobkowej często grał w pokera, oczywiście stosując wszystkie sztuczki i manipulacje jakie do tej pory wymyślono. Pewnego razu trafił jednak na większego od siebie oszusta, z którym zamiast konkurować – doszedł do porozumienia. Oszustem był Polak – Antoni Podolski, syn bogatych magnatów z Kresów Wschodnich, który na dodatek ożenił się z jeszcze bardziej obrzydliwie bogatą Julią Briqett, z pochodzenia Francuzką, mieszkającą w Belgi. Dzięki znajomości i dobrej komitywie z Podolskim Ludwig Bamberg trafił na międzynarodowe salony ówczesnej europejskiej i amerykańskiej magnaterii. Był tam oczywiście jedynie pionkiem stojącym zawsze przy drzwiach, albo w ostatnim rzędzie, ale dzięki tej pozycji nie rzucał się w oczy, zaś dzięki swojemu bardzo dobremu zmysłowi obserwacji, był wielce pomocny brylującemu na salonach Podolskiemu. Przekazywał swojemu przyjacielowi praktyczne informacje na temat zamożności potencjalnych kandydatów do gry w pokera, dowiadywał się o pikantnych szczegółach, na podstawie których można było szantażować później nieuważnych arystokratów – słowem, był pomocnikiem diabła, jak wtedy określano ludzi jego pokroju. Wiele się również uczył od polskiego arystokraty – przede wszystkim tego, jak grać, żeby zawsze wygrać. Podolski był bowiem mistrzem gry w pokera, podobno nie przegrał nigdy żadnej rozgrywki, dzięki czemu majątek jego i jego żony powiększał się praktycznie z dnia na dzień.

Bamberg postanowił więc skontaktować się w 1931 roku z Podolskim i zaproponować mu układ. Polak miał dostać pieniądze nazistów, czyli niebagatelną na tamte czasy kwotę miliona dolarów, wykorzystać swoje znajomości, ogłosić rozgrywkę stulecia i ściągnąć na nią milionerów z całego świata. Tandem oszustów miał doprowadzić do sromotnej klęski i "oskubania" wszystkich uczestników gry, całą pulę miał zgarnąć Potocki, któremu miał przypaść jeden procent wygranej. Przy stawce jaka miała być ostatecznie licytowana – jak przewidywano około 6 milionów dolarów, jeden procent stanowił nie lada fortunę. Operatywny mieszkaniec Breslau spotkał się z Polakiem, przedstawił mu plan, o którym zresztą rozmawiali już wiele razy jeszcze w latach ich wspólnych wojaży po Europie. Tym większe było więc jego zdziwienie, gdy Potocki stwierdził, że rezygnuje ze swojego jednego procenta. Argumentował, że zdobywanie pieniędzy go już nie interesuje, jego fortuna jest dość duża, zależy mu jedynie na przypomnieniu sobie dreszczyka emocji, jaki towarzyszył mu jeszcze kilka lat temu podczas "numerów" organizowanych wspólnie z jego niemieckim kolegą. Bamberg przyjął to wyjaśnienie bez zastanowienia i... to był jego pierwszy błąd.

Gra wywiadu

Drogi Antoniego Potockiego i Ludwika Bamberga rozeszły się kilka lat wcześniej. Polak stwierdził, że dość już ma kariery oszusta, planował osiedlić się w rodzinnym kraju i zająć legalnymi interesami. Dla Niemca oznaczało to koniec salonowej kariery, wrócił do Breslau i zaczął angażować w politykę, upatrując w niej bezpieczniejszy sposób na zdobycie wpływów i majątku. Tłumaczenie Potockiego było jednak tylko w części prawdą – owszem, wrócił do Polski, ale dlatego, że wiele jego oszustw zaczęło wychodzić na jaw i groziła mu kompromitacja oraz liczne procesy. Jego oszustwa zostały bowiem odkryte przez... polski wywiad wojskowy, który pod koniec lat 20-tych zaczął działać dość intensywnie i osiągał liczne sukcesu na zachodzie Europy. Polacy zatuszowali machinacje Potockiego, zmuszając go równocześnie do wykorzystywania swoich znajomości w celu pozyskiwania informacji od arystokratów wysoko postawionych w kręgach administracji rządowych państw zachodnich. W kręgu zainteresowania polskiego wywiadu była również NSDAP, która coraz bardziej jawiła się jako partia niebezpiecznie szybko dążąca do przejęcia władzy w Niemczech. Polacy postanowili wykorzystać Potockiego do zaszkodzenia nazistom. W ciągu kilku miesięcy Potocki zdołał namówić do Rozgrywki Stulecia greckiego armatora, amerykańskiego i kanadyjskiego przemysłowca oraz argentyńskiego plantatora. Ich nazwiska nigdy nie zostały ustalone przez niemiecką policję oraz podane do wiadomości publicznej. Uzgodniono czas i miejsce gry – Breslau, willa von Opelnów, czerwiec 1931 roku.

Więcej w najnowszym numerze magazynu Oto Wielka Wyspa.


RW



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl