- Ile masz lat? Skąd jesteś? I dlaczego malujesz obrazy?
- W lutym skończę 36 lat. Teraz mieszkam we Wrocławiu, pochodzę z Kłodzka, ale mieszkałem w różnych miejscach. Myślę obrazem, więc tak jest mi najłatwiej i najszybciej przekazać jakaś treść. Wolałbym mówić, że maluję pewne stany emocjonalne, klimatyczne, znaczenia, relacje.
- Co jest domeną twoich zainteresowań artystycznych?
- To się zmienia. W czasie studiów interesował mnie głównie postimpresjonizm, fowizm i ekspresjonizm niemiecki. Teraz próbuję znaleźć własną ścieżkę. Chciałbym namalować rzeczy, które z jednej strony formalnie osadzone będą we współczesnej rzeczywistości, z drugiej przekażą chociaż jakąś prostą treści dotyczącą życia tu i teraz. Nie mi oceniać, jak to wszystko wychodzi w praktyce.
- Co daje ci twórczość i czy pomaga ci w życiu?
- Malowanie uspokaja i daje pewien rodzaj zatopienia się w rzeczywistości, którą starasz się ogarnąć. To rodzaj wyłączenia, odizolowania się na tą chwilę.
- Czy oprócz palety i pędzla używasz jeszcze innych form? np. fotografia, video, muzyka?
- Kiedyś pisałem wiersze, nawet kilka razy zaczynałem pisać powieść. Udało mi się dokończyć jedynie kilka krótkich opowiadań. Z muzyką też dosyć szybko skończyło się. Czasami coś fotografuję, z reguły z myślą, aby potem, coś z tego wykorzystać w malowaniu. Miewam też takie dni, kiedy sama fotografia mi wystarcza. Filmów nigdy nie robiłem, choć na mojej stronie można obejrzeć jakieś przymiarki, krótkie niby-dokumenty, niby-etiudy.
- Jak łączysz sztukę z życiem zawodowym?
- Pracuję jako grafik komputerowy więc to się jakoś łączy, choć może i tez uzupełnia. Z innej zaś strony odpowiedzialny jestem za kilka serwisów, co z kolei wymaga pracy umysłowej i to czasami chyba widać w tym, co maluję.
- Co najważniejsze jest w tym, co tworzysz? Czy zawsze jest to szczery przekaż niepołączony z komercją?
- Jeszcze nigdy nie udało mi się namalować niczego na zamówienie, choć malowałem już dla przyjaciół i znajomych, ale wtedy nigdy nie malujesz pod dyktando. Od początku nie myślałem, żeby utrzymywać się z twórczości i nie mam wobec tego żadnych złudzeń. Po pierwsze jest bardzo trudny rynek, po drugie – trzeba zajmować się tylko tym.
- Czy fascynujesz się dzisiejszymi, często skandalicznymi dziełami np. Katarzyny Kozyry?
- Nie wszystkie one są skandaliczne. Zależy też, co rozumiemy pod pojęciem skandaliczne.
Jeśli chodzi o te, które tak zostały określone tak przez media, to uważam je raczej za kontrowersyjne. Mam tu na myśli takie wystawy jak „Naziści” w Zachęcie, instalacje papieża przygniecionego przez meteoryt Maurizia Cattelano, „Łaźnię męską” czy „Piramidę zwierząt” Kozyry. Ale atmosfera skandalu to nic nowego w świecie sztuki – korzystał z niej już Rembrandt - i nie ma co się nią tak ekscytować. Uważam zresztą, że same takie działania mają naturę krótkofalowa. To co dzisiaj uważane jest za skandal – jutro może nie być w ogóle warte zobaczenia.