Na wielu wrocławskich osiedlach powstaje coraz więcej tanich dyskontów. Niestety brakuje ich na Zaciszu, Zalesiu, Biskupinie i Sępolnie, gdzie jest kilka dobrze zaopatrzonych lecz drogich sklepów spożywczych.
- Małe sklepy prywatne są bardzo potrzebne ze względu na bogaty wybór asortymentu. Jednak kryzys ekonomiczny powoduje coraz większe dociskanie śruby. Szczególnie ludzi starszych nie stać na zaopatrywanie się w tych sklepach - uważa Elżbieta Kłodowska, lekarka z Wrocławia.
Tymczasem mniejsze sklepy coraz bardziej windują ceny, bo same muszą zarobić na czynsz i utrzymać personel. Mieszkańcy Wielkiej Wyspy najbardziej skarżą się na wysokie ceny sklepów na Zaciszu i Sępolnie.
- Rozumiem, że to ekskluzywna sieć, ale większość osób mieszkająca w tym rejonie to emeryci i renciści, którzy często ledwo wiążą koniec z końcem. Studenci również nie są za bogaci - przekonuje Stanisław Gabroń z ulicy Dembowskiego.
Rada osiedla na Biskupinie przeprowadziła nawet badania porównawcze cen produktów spożywczych z miasta z cenami sklepów z Wyspy. Okazało się, że mieszkańcy muszą płacić nawet o 30-50 procent więcej.
- Od wielu lat sporo osób domaga się budowy Biedronki. Miała ona powstać w miejscu siłowni przy ul. Kazimierskiej, ale w ostatniej chwili się wycofali. Na najbliższym spotkaniu rady osiedla będziemy mówić o tym problemie - zapowiada Marek Zalewski z rady osiedla na Biskupinie.
Pojawiły się też nieoficjalne informacje, że dyskont ma powstać w pobliżu zajezdni tramwajowej, czy w okolicach firmy JTT na Bartoszowicach.
Jednak nie wszyscy chcą budowy dyskontów. Radny Ryszard Bubień z Rady Osiedla Zacisze, Zalesie, Szczytniki przekonuje, że nie są one potrzebne. Więcej w styczniowym wydaniu miesięcznika Oto Wielka Wyspa.